W przyszłości, nasza uwaga będzie sprzedana
W zeszłym tygodniu, zalogowałem się na Facebooka i trafiłem na historię o facecie, który po pijaku odciął kumplowi penisa i nakarmił nim psa. Następna była opowieść o 100-latce, która nigdy nie widziała oceanu a potem znalazłem 8 symptomów, po których poznam, że jestem dzieckiem z lat 90-tych. Potem 11 kroków aby 'mądrzej kupować w Czarny Piątek’, co samo w sobie jest oksymoronem.
Tak teraz wygląda życie: jeden, nieprzerwany strumień śmieciowych linków i odniesień, które przewijają się przed naszymi oczami i mózgami z prędkością poślizgu kciuka na ekranie.
Przykładowo – niedawno Kim Kardashian podbiła internet. Mam na myśli fakt, że wrzuciła swój obrobiony w photoshopie tyłek na front jakiegoś magazynu.
Ale ponieważ tyłek był nagi i należał do Kim Kardashian, zdjęcie zostało udostępnione absurdalną ilość razy a dorośli tylko przewracali oczami na ten obłęd podczas gdy młodzież masturbowała się chichocząc (bo młodzież generalnie zawsze chichocze podczas masturbacji).
W mediach pojawiły się obowiązkowe tyrady jak bardzo sprośne i na jak bardzo niskim poziomie było to zdjęcie. Potem ludzie ponarzekali że media dały tej kobiecie – która nie dokonała w życiu wiele ponad to, że jest obrzydliwie bogata i sypia z raperami – za dużo czasu antenowego. Potem ktoś zauważył, że krytykowanie mediów za publikowanie zdjęć Kardashian, paradoksalnie daje jej jeszcze więcej uwagi i obecności w mediach. Jako internet, ci ludzie następnie zostali zwymyślani za bycie żałosnymi prawiczkami, przy czym w zmyślaniu nie pominięto ich matek. Potem ci żałośni zrobili memy pokazujące tyłek Kardashian w połączeniu z ekspresem do kawy. Każdy się zaśmiał i zajął dalej swoim życiem.
Tak oto Kim zyskała popularność.
Kardashian jest jest tutaj reprezentantką właściwie wszystkiego czym się brzydzimy w obecnych czasach social mediów: jednorazowe treści bez znaczenia, które Cię odpychają ale z jakiegoś powodu nie możesz przestać na nie patrzeć. I ponieważ mało kto ma tyle samokontroli aby umieć odwrócić wzrok, to te jednorazówki rozprzestrzeniają się jak pożar lasu w środku lata, wpływając na doświadczenie niekończącej się serii wraków samochodów na które się gapimy, gadamy o nich i lżymy przez jakieś 12 minut dopóki naszej uwagi nie odwróci kolejna kraksa.
W sumie to znam trzy główne argumenty przeciwko mediom społecznościowym i internetowi jako całość: 1) że stajemy się z jego powodu narcystyczni i płytcy, 2) że niszczy naszą zdolność do tworzenia głębokich związków i relacji, czyniąc nas samotnymi, 3) że koliduje z umiejętnością koncentracji i skupienia i „zrobienia w życiu czegoś ważnego”.
Co interesujące, wystarczy chwila zgłębiania tematu aby przekonać się, że żadne z tych stwierdzeń nie jest całkowicie trafne. Media społecznościowe nie tyle sprawiają, że ludzie stają się bardziej narcystyczni, co dają tym narcystycznym więcej okazji aby dogadzać swojemu narcyzmowi a na dodatek przed większą publicznością. Nie zakłócają też ani bliskości jaką czujemy względem innych osób ani ilości ludzi względem których czujemy się bliscy – po prostu poszerzają sieć przypadkowych znajomych i ilość przypadkowych interakcji społecznych. I ponieważ technologia stwarza zdecydowanie więcej okazji abyśmy byli rozproszeni, gwarantuje też łatwiejsze rozpowszechnianie informacji, narzędzia do współpracy i okazje do organizowania się.
Co chcę powiedzieć, to to, że demonizowanie internetu jest jednym wielkim blefem. To raczej ujawniają się obawy, które nieodłącznie pojawiają się wraz z nowymi technologiami. Kiedy pojawiły się radio i telewizja, ludzie narzekali, że teraz wszystkie mózgi zamienią się w papkę. Kiedy wynaleziono prasę drukowaną, wielu myślało, że zniszczy ona naszą umiejętność elokwentnej rozmowy. Narzekania o umysłach dzieci niszczonych przez technologie są tak stare jak same technologie.
Współczesne technologie nas nie zmieniają. One zmieniają społeczeństwo. Jest różnica. To jak my się mamy to jedno a to jak w codzienności reagujemy na świat wokół nas to drugie. Epoka social mediów zmieniła podstawową jakość przeżywania naszego życia dzień po dniu. Zmieniła u podstaw, w taki sposób, że wielu z nas nawet tego nie zauważa. I co zaskakujące, to właśnie tacy ludzie jak Kim Kardashian czerpią z tego korzyść.
Ekonomia uwagi
Jeśli kiedykolwiek spędziłeś trochę czasu w biednym kraju albo wśród ludzi, którzy dorastali w skrajnej nędzy, zauważysz jak dużo czasu poświęcają oni na rozmowy o jedzeniu – ich ulubionych potrawach, o tym co zjedzą w weekend, co lubią jeść a czego nie, itd.
Spora część rozmów tych osób dotyczy jedzenia z prostego powodu – niedostatek jedzenia czyni je niezwykle istotnym. To czy wolisz truskawki od pomarańczy nabiera znaczenia kiedy ledwie możesz sobie pozwolić na którekolwiek z nich. Ale w kulturze pierwszego świata, gdzie jedzenie nigdy nie jest problemem, rozmowy o jedzeniu są wśród większości ludzi powierzchowne i zwykle trwają kilka sekund.
Przez większość historii ludzkości to ziemia była podstawową wartością ekonomiczną. Była ograniczona ilość ziemi na której można było uprawiać, więc i ograniczona była ilość pożywienia. No i ponieważ ilość pożywienia było ograniczona to większość codziennej ekonomii i sporów politycznych dotyczyła ziemi. Życie większość ludności obracało się wokół zastanawiania się którą ziemię będą obrabiać, co posadzą, jakich plonów mogą się spodziewać itd. Pożywienie było zawsze na szczycie piramidy ludzkich zmartwień.
Wreszcie, gdy nadeszła rewolucja przemysłowa, podstawowym brakiem przestała być ziemia, ponieważ maszyny były w stanie pomóc w uprawie wystarczającej ilości pożywienia. Teraz największym niedostatkiem stała się praca. Potrzebowałeś ludzi wyćwiczonych w operowaniu tymi wszystkimi maszynami, którzy wciąż będą robili nowe, fajne rzeczy abyś mógł zarabiać pieniądze i być bogatym. Tak więc przez kilka setek lat, podstawowym czynnikiem organizującym społeczeństwa była praca – dla kogo pracowałeś, ile zarabiałeś itd.
W końcu w XX wieku, kiedy produkowane jest więcej niż kiedykolwiek mógłbyś potrzebować lub kupić. Niedostatkiem społeczeństw nie były już praca i ziemia, lecz stała się nim wiedza. Ludzie mają tak wielki wybór tego co sobie kupią za ciężko zarobione pieniądze, że nie wiedzą co mają kupić. No więc spędzają większość swojej codzienności na zastanawianiu się która pasta do zębów jest najlepsza, co potrafi nowa kuchenka albo na jakie wczasy wydać premię. Reklama i marketing szybko zdominowały życie społeczeństw, ponieważ były sposobem na rozpowrszechnianie informacji, której ludzie potrzebowali do poprawnego ulokowania swoich zasobów.
Nadążasz? Bo teraz na scenę wchodzi internet i smartfony, które wszystko rozpieprzają w drobny mak.
Wraz z rozkwitem internetu, podstawowym niedoborem społeczeństw przestaje być informacja. W rzeczywistości informacji jest teraz więcej niż ktokolwiek byłby w stanie ogarnąć. Jeśli chcesz dowiedzieć się czegoś o nowym produkcie, to w 10 sekund masz artykuł w Wikipedii i 500 recenzji na Amazonie. Jak potrzebujesz sobie odświeżyć czym jest fotosynteza, to znajdziesz te informacje w kilka minut. Jeśli potrzebujesz znaleźć wszystkich aktorów z którymi grał Kevin Spacey, to też zrobisz to w mig.
Niedoborem naszego świata nie jest już wiedza. Teraz panuje obfitość wiedzy, pracy i ziemi.
Tym, co jest najważniejsze w epoce internetu jest uwaga. Ponieważ jest nadmiar informacji i płynie jej więcej niż ktokolwiek z nas kiedykolwiek mógłby przetworzyć i zrozumieć, dlatego nowym wąskim gardłem naszej ekonomii jest uwaga. Żyjemy obecnie w czasie ekonomii opartej na uwadze.
To dlatego jesteśmy codziennie bombardowani paroma tysiącami informacji marketingowych. To dlatego są one coraz bardziej niespójne i nonsensowne – jak na przykład gość reklamujący Old Spice albo woda mineralna Vytautas – ich celem już nie jest informacja ale po prostu uwaga.
Z tego powodu media społecznościowe są wypchane absurdalnymi nagłówkami w stylu: „Już Myślałem, Że Zginę Ale Nie Uwierzysz, Że Ten Niewiarygodny Niedźwiedź Polarny Uratował Mi Życie”, po kliknięciu których wpadasz w gąszcz beznadziejnych animowanych GIFów, albo filmów z YouTube, które nie mają nic wspólnego z niedźwiedziem polarnym za to są po brzegi wypchane reklamą.
To też jest przyczyną dla której polityka coraz mniej zajmuje się rzeczywistymi ustaleniami a coraz bardziej dramatycznymi działaniami mającymi na celu wywołać pozytywną lub negatywną reakcję wycelowaną w różne osoby lub partie.
Dlatego też wszystko staje się jakimś rodzajem soft porno: teledyski, reklamy, filmy, realiaty show. A kiedy tylko nie wyglądają na soft porno, to są jakimś innym rodzajem obnażania się: jedzenie, morderstwa, klęski żywiołowe, prywatne życie. Porno ściąga uwagę. A dzisiaj to uwaga sprzedaje.
No i dlatego Kim Kardashian jest i była sławna przez co najmniej dekadę, bez żadnego konkretnego powodu – jest po prostu znana z tego że jest znana. Ta kobieta nie dała ludzkości absolutnie nic. Ale w epoce uwagi jest jak cholerny Mistrz Yoda – ona to wszystko rozpracowała.
Kim Kardashian jest geniuszem. Nie w tym stylu co Einstein. Nie tak, że potrafi rozwiązywać równania różniczkowe w pamięci a nie potrafi zawiązać sznurówek. Ale jest geniuszem. Jest jak Rainman w burdelu uwagi. W ten sam sposób co autystyczny sawant policzy 2 318 wykałaczek rozrzuconych po podłodze tylko na nie zerkając, tak Kim Kardashian potrafi pokierować uwagą dziesiątek milionów ludzi tylko przy pomocy szczeliny między swoimi pośladkami.
Jakość tej uwagi nie ma znaczenia. Liczy się sama uwaga. Ona sama jest najwyższą wartością w nowej ekonomii. Miliony oczu śledzą ją gdziekolwiek by nie poszła i samo to wystarcza aby zarabiać miliony na beznadziejnej aplikacji na iPhona i równie beznadziejnym programie telewizyjnym. Sam fakt jej pojawienia się w nocnym klubie pozwala na kasowanie 2500 dolarów za wejście. Ona dostaje więcej za wystąpienia publiczne niż laureaci Nagrody Nobla. Forbes wyliczył jej przychód w zeszłym roku na 28 milionów dolarów.
Sam fakt, że głupi ludzie stają się sławni i bogaci nie jest w tej kulturze niczym nowym. Podczas gdy ekonomia uwagi może uwydatniać problem, to jednak go nie stworzyła. Ale kiedy zastosujemy zasady tej ekonomii w innych obszarach życia, wtedy możemy liczyć na problemy.
W jaki sposób ekonomia uwagi promuje ekstremizm
Sieci społecznościowe są modelem biznesowym ekonomii uwagi. Są całkowicie zależne od spojrzeń i kliknięć by móc generować zyski. Aby tego dokonać, powstają algorytmy które pokażą Ci najbardziej intersujące i przyciągające uwagę treści dostępne w Twojej sieci społecznościowej. Jeśli Twoja lista aktualności jest pełna nudnych i bezbarwnych treści, to nie będziesz jej obserwował. Tak więc Facebook wybiera dla Ciebie te najwyraźniejsze zdarzenia z prostego powodu – bo właśnie te zbierają najwięcej uwagi.
Ma to drastyczny wpływ nie tylko na naszą wizję społeczeństwa jako całości, ale też na to jak postrzegamy nasze własne życie.
- Skoro wydaje się, że 'wszyscy’ biorą śluby albo mają wspaniałe dzieciaki albo też jeżdżą na niesamowite wczasy dookoła świata lub też robią coś fajnego, zabawnego i jednocześnie sexy, to tylko dlatego, że jesteśmy wystawieni na takie wydarzenia w nieproporcjonalnej ilości. To nie jest tak, że wszyscy naokoło mają tak wspaniałe doświadczenia przez cały czas – sęk w tym, że cały czas są nam pokazywane takie wspaniałe doświadczenia. W efekcie wielu z nas zaczyna czuć że są nękani przez nieustanny brak czegoś, kiedy w rzeczywistości po prostu mamy ciężko skrzywiony obraz tego co dzieje się w życiu naszych znajomych.
- Ekonomia uwagi nagradza ludzi, którzy są narcystyczni i używają autopromocji, ponieważ właśnie ci ludzie przodują w zbieraniu uwagi. Tak więc wydaje się, że wszyscy stają się coraz bardziej płytcy i zapatrzeni na czubek własnego nosa, kiedy w rzeczywistości jesteśmy jedynie bardziej wystawieni na autopromocję innych.
- W polityce, te najbardziej ekstremalne, radykalne i ostre poglądy zbierają najwięcej czasu antenowego, ponieważ to one są najwyraźniejsze i zawłaszczają najwięcej uwagi. Tak więc można odnieść wrażenie, że świat zmierza spiralą w kierunku dołu kloacznego, kiedy w rzeczywistości jesteśmy tylko częściej niż kiedykolwiek wystawieni na skrajne poglądy.
- Zagrożenia takie jak Ebola i terroryzm stają się sensacją nie dlatego, że stanowią rzeczywiste zagrożenie, ale z powodu uwagi którą zgarnia ich drastyczny wydźwięk. Jest bardziej prawdopodobne, że będąc rażonym piorunem połknie Cię rekin, niż to, że zginiesz w ataku terrorystycznym. Bardziej prawdopodobne, że umrzesz z powodu grypy w tym roku niż z powodu wirusa Eboli, kiedykolwiek. Dlatego ta kultura karmi się wrażeniem, że świat jest nieustannie zagrożony rychłym upadkiem.
- Bezsensowne, mimo swojego dramatyzmu, 'piersi wyskoczone’ z sukienki oraz różne wpadki i przypadki popełniane przez celebrytów sprawiają wrażenie jakby miały dużo większe znaczenie niż mają w rzeczywistości. Jeśli Kim Kardashian wpadłaby jutro pod ciężarówkę ginąc tragiczną śmiercią, to z pewnością byłbyś świadkiem wszczętego przez media festiwalu żałoby, ale czy rzeczywiście ktoś by za nią tęsknił? Czy zmieniłoby to czyjeś życie? Zapewne nie. Co więcej, wkrótce pojawiłby się naprawdę dobry album Kanye Westa.
Przyglądając się tym wszystkim narzekaniom na media społecznościowe, smartfony i internet w całości to większość z nich sprowadza się do jednej rzeczy – do uwagi. Ludzie nie mają dostępnej takiej rozpiętości uwagi. Nie skupiają się już na tym co jest przed nimi. Już nawet nie rozmawiają ze sobą podczas obiadu!
Sęk w tym, że w ekonomia uwagi z zasady uznaje za ekonomiczne podzielenie Twojej uwagi pomiędzy osiem różnych zainteresowań i 23 różnych znajomych, każdego dnia. I ponieważ wszyscy dzielimy naszą uwagę na cienkie plasterki, to wielu traci tak istotną w życiu umiejętność jaką jest skupienie.
To właśnie skupienie pozwala uzyskać długoterminowy sukces. To ono prowadzi do utrzymywania głębokich i wartościowych relacji. Dzięki skupieniu możemy stawać się lepsi w tym co robimy. A obecna ekonomia nieustannie dostarcza bodźców, które odciągają uwagę i kierują w stronę – o cholera! Widziałeś ten filmik z gościem na motorze, który ląduje na dachu samochodu? Szaleństwo!
O czym to ja mówiłem? Ach tak, skupienie. W tych czasach mamy problem ze skupieniem. Nie ze szczęściem, samotnością czy narcyzmem. Na dodatek krytycy technologii podkreślają, że ta sprawa raczej nie będzie łagodniała a wręcz będzie coraz gorzej.
Ciche korzyści z ekonomii uwagi
Okazuje się jednak, że ekonomia uwagi przynosi ze sobą korzyści społeczne, które wcale nie są dla nas tak oczywiste. W pewnym sensie, niektóre z tych korzyści mogą się dla nas okazać bolesne.
Weźcie na przykład niedawno ujawniony przypadek Billa Cosby’ego, który okazała się gwałcicielem. Ten facet przez dekady odgrywał znaczącą rolę i brał ją na poważnie, jeżdząc po kraju i opowiadając ludziom o wartościach i odpowiedzialności. Kobiety przez lata posądzały go o gwałty ale dopiero w ekonomii uwagi ich słowa i oskarżenia znalazły swoją drogę aby przedostać się do publicznej wiadomości i świadomości.
W czasach przed Internetem, takie rzeczy jak nadużycia seksualne, prawa gejów, rasizm albo przegrana walka z narkotykami były zaledwie abstraktami, z którymi zazwyczaj nie musieliśmy się konfrontować w żaden namacalny sposób. Mogłyby równie dobrze być opowieściami z jakiegoś dalekiego kraju. Nie mieliśmy z nimi wiele wspólnego.
Ale nowe technologie wyraźnie i natarczywie stawiają te sprawy przed naszymi oczami, niezależnie czy nam się to podoba czy nie. Napaści na tle seksualnym się wydarzają i w większości przypadków napastnicy nie są karani. Osoby LGBT również są ludźmi i powinni być traktowani jak ludzie. Walka z narkotykami jest jedną wielką porażką, która rujnuje ludzkie życia. I dzięki temu, że te sprawy z łatwością wychodzą na światło dzienne stając przed oczami wielkich rzeszy ludzi, zauważamy zmiany społeczne zachodzące szybciej niż kiedykolwiek.
Ostatnie lata to była fala protestów i politycznej mobilizacji, głównie w krajach rozwijających się. Od Egiptu, przez Turcję, Brazylię i Meksyk, miliony ludzi zyskało możliwość natychmiastowego reagowania na ważne kwestie polityczne i domagania się zmian od ich skorumpowanych rządów. Jasne, większość z tych protestów nie działa. Ale niektóre tak. No i przynajmniej wpływają na dyskurs polityczny. Wystarczy spojrzeć na to, co się działo ostatnio w Stanach w tematach: rasizm, Ferguson i Erick Garner. Niezależnie od tego jakie miałbyś zdanie w tym temacie, to sprawa rasizmu i brutalności policji jest wyrażnie wyłożona przed Tobą. Nie możesz się odwrócić. Są nagrania. Zginęły dzieciaki. Jest niemożliwością, żeby tego nie widzieć. I tym samym sprawa, która ciągnie się przez zeszłe stulecie, jest w końcu rozpatrywana na serio.
Poza samą polityką, technologia daje nam korzyści również na polu relacji, nawet jeśli nie zawsze to zauważamy. Jesteśmy pierwszym pokoleniem, które może łatwo skontaktować się z osobami z podstawówki, wyjazdów wakacyjnych czy szkoły średniej. Mamy możliwość aby być ze sobą w stałym, lepszym bądź gorszym, ale w kontakcie. Nigdy nie było tak łatwo dzielić się zarówno ważnymi wydarzeniami ze swojego życia ale też sytuacjami zagrożenia. Podróżowanie i utrzymywanie relacji na odległość, stało się łatwiejsze niż kiedykolwiek. Możesz spędzić miesiące albo nawet lata za granicą i wciąż mieć poczucie, że jesteś na bieżąco z tym co się dzieje w domu.
Oczywiście technologia nie powinna zastępować spotkań twarzą w twarz, ale zdecydowanie może je uzupełnić.
No i oczywiście w zasięgu palca mamy dowolną ilość informacji. Te wszyskie bóle głowy, które może wywołać technologia wraz z ekonomią uwagi, są kosztem jaki płacimy za nielimitowany w czasie i przestrzeni dostęp do informacji. Wcześniej musiałeś iść do biblioteki żeby się czegoś dowiedzieć. Trzeba było dzwonić do sklepu z pytaniem, czy poszukiwana rzecz jest na stanie. Kupowałeś mapy nad którymi spędzałeś te kilka minut by dowiedzieć się dokąd chcesz iść.
Bardzo łatwo zapomnieliśmy, że celem całego tego zamieszania był przede wszystkim: nieograniczony dostęp do darmowej wiedzy. Ta korzyść jest tak rozpowszechniona i wszechobecna, że zapomnieliśmy już jak to było bez niej. Wniosek jest taki, że przeceniamy krzywdę jaką wyrządzają nam te technologie i nie doceniamy jak bardzo nam pomagają.
Tak, ekonomia uwagi przyniosła ze sobą takie wyzwania jak np kradzieże tożsamości, trolling czy dupków, którzy piszą wiadomości podczas jazdy samochodem. Nie wylewajmy jednak dziecka z kąpielą.
To nie sama technologia stanowi problem, ale to jak decydujemy się że chcemy jej używać. Czy ona nam służy, czy my służymy jej?
To są nowe wyzwania, którym czoło stawić muszą kolejne pokolenia. Nasi dziadkowie musieli uczyć się aby udoskonalić swoje umiejętności i wydatkować energię fizyczną tak by odnieść korzyści w czasach ekonomii pracy. Nasi rodzice doskonalili umysły i umiejętność rozwiązywania problemów aby skorzystać z ekonomii wiedzy. My musimy nauczyć się jak doskonalić swoją uwagę i samoświadomość aby dobrze wykorzystać czas ekonomii uwagi.
Nieograniczony dostęp do wiedzy niesie nieograniczone możliwości. Są one jednak dostępne tylko tym, którzy uczą się zarządzania nową walutą – swoją uwagą. W nowej ekonomii, największym dobrem, które będziesz mógł zgromadzić może nie być pieniądz, majątek czy wiedza, ale raczej umiejętność panowania nad swoją uwagą – umiejętność skupienia.
Tak długo jak nie jesteś w stanie okiełznać swojej uwagi i dopóki nie potrafisz odwrócić wzroku, wedle swojej woli, od tych wszystkich błyskotek i piersi wymskniętych z sukienek; dopóki nie jesteś w stanie świadomie zadecydować co jest a co nie jest dla ciebie wartościowe, tak długo ty i ja i wszyscy inni będziemy ze wszech stron zasypywani śmieciami. I ta sytuacja sama się nie poprawi – będzie jeszcze gorzej.
W przyszłości twoja uwaga zostanie sprzedana. I jednymi ludźmi, którzy będą w stanie ją spieniężać będą ci, którzy potrafią kontrolować swoją własną uwagę.
A teraz wybacz, ale mam do obejrzenia kilka głupich filmików z kotami.
Ten wpis jest tłumaczeniem jednego z najlepszych tekstów autorstwa Marka Mansona – z jego bloga: markmanson.net. Seria nosi tytuł Sens życia wg Marka Mansona.
Interesujące?
Weź udział w grupie, która w wyłącznie męskim gronie porusza podobne tematy. Przyjdź na Kwadraturę Koła.
Zostaw też swojego maila – dostaniesz informację o kolejnych dobrych tekstach.